Bajka przeciw agresji – „O siostrzyczce co braciszka swego biła”
W pewnym
domu na wsi żyła sobie rodzinka, a w niej oprócz rodziców
starsza siostrzyczka i malutki brat. Była to wesoła rodzinka, jednak
siostrzyczka miała pewną wadę. Gdy ją coś zezłościło, to wtedy złość
wyładowywała na braciszku, który bardzo potem płakał. Nie pomagały
napominania rodziców. Ona obiecywała, że więcej tak nie będzie robić,
ale przy następnej okazji postępowała dokładnie tak samo.
Pewnego
dnia rodzice musieli wyjechać na parę godzin w pole. Nie mogli
zabrać ze sobą dzieci, gdyż obawiali się, że bawiąc się tam wpadną
pod ostrą kosiarkę. Pozostawili więc małego braciszka pod opieką
siostrzyczki.
Ledwie
co rodzice pojechali, chłopczyk potknął się i zburzył wieżę budowaną
przez dziewczynkę. Ta uderzyła go w przypływie złości.
Braciszek z płaczem wybiegł na podwórko, zobaczył małe kaczuszki
i podążył za nimi. Dziewczynka zaś nie zwróciła na brata
uwagi i zajęła się budowaniem wieży od nowa. Jednak po jakimś
czasie zorientowała się, że braciszka nie ma obok niej i zaczęła
go szukać. Nigdzie go nie było widać ani słychać.
Zrozpaczona
zaczęła krzyczeć, ale nikt nie odpowiadał. Braciszek przepadł jak
kamień w wodę. Zaraz, zaraz… w wodę… pomyślała dziewczynka
i poszła wzdłuż rzeki. Szła przez las i doszła do stawu,
gdzie na brzegu bawiły się kaczuszki, a wraz z nimi braciszek.
Uradowała się niezmiernie, ale natychmiast radość zmieniła się
w złość i wrzasnęła na braciszka:
– Coś Ty zrobił!
Ten na te słowa odwrócił się
do niej tyłem.
– No dobra, już wracamy!
– Nie!
– Dlaczego?
– Bo kaczuszki mnie nie biją tak jak Ty i fajnie się
z nimi bawię.
Dziewczynka się zawstydziła, że kaczuszki są
bardziej miłe niż ona.
– Jak nie wrócisz, to zaraz sobie
pójdę!
– To idź sobie!
Ale mi smutno
i trochę głupio przed tymi kaczkami. Myślałam, że mogę źle traktować
braciszka, a on i tak do mnie wróci… Teraz
go straciłam chyba na zawsze.
Ze spuszczoną
głową, pochlipując, dziewczynka zaczęła wracać do domu. Gdy szła,
zobaczyła leżące na ziemi gniazdko ptaszków, które spadło z drzewa.
Wtem ujrzała kota, który czyhał już na nie. – Ojej, on chce
je pożreć!
Wzięła
patyk i go przepędziła, a gniazdko wstawiła na drzewo.
Pisklacze rodzeństwo przytulało się do siebie i radośnie bawiło.
Ja też tak chcę – pomyślała i przypomniał się jej
braciszek. Łza zakręciła się w oku i zatęskniła za nim.
Zamarzyła się jej zabawa z braciszkiem, tak jak ptasie rodzeństwo.
Zawróciła
i pobiegła nad rzekę, ale braciszka tam nie było. Ojej,
straciłam go. Teraz łzy zaczęły lać się strużkami z oczek małej
dziewczynki. Już miała się poddać, ale pragnienie spotkania braciszka było
tak silne, że krzyknęła:
–
Muszę odnaleźć mojego kochanego braciszka. Nie mogę zostawić
go w ciemnym lesie. Przecież mogłoby mu się coś złego stać!
Pędziła
wzdłuż rzeki co tchu, ale nigdzie nie mogła go znaleźć.
Nagle usłyszała chlupanie w wodzie i kaczuszki dookoła,
ale nigdzie braciszka. Gdzie on się podział, pomyślała
i w tym momencie woda wzburzyła się i zobaczyła, jak jej
braciszek ostatkiem sił próbuje wyjść z rzeki.
–
Ojej, on tonie! Jak mu pomóc, sama przecież nie umiem pływać! –
krzyczała. – Zaczęła wrzeszczeć z rozpaczy.- Teraz go tracę naprawdę!
Ratuuuunku!
Próbowała
go uchwycić za rękę, jednak było za daleko, a woda była
za głęboka, aby można było wejść samemu i go uratować.
Wrzeszczała
coraz głośniej – może ktoś usłyszy, ale nic z tego, w lesie
nikogo nie było. Rozejrzała się dookoła, zobaczyła grubą zakrzywioną
gałąź, tak ciężką, że ledwie ją podniosła i rzuciła
do braciszka. To pozwoliło mu przybliżyć się do brzegu,
gdzie było bardziej płytko. Wtedy weszła na płyciznę i wyciągnęła
chłopczyka na brzeg.
–
Oddychaj! Oddychaj! – wołała do braciszka, który leżał nieruchomo
na piasku Nacisnęła jego brzuszek, a on zakaszlnął
i z trudem łapiąc oddech wymamrotał: – Dziękuję.
Przytuliła
go, choć był cały mokry, uściskała i powiedziała: – Przepraszam Cię
za wszystko! Już ja cię będę kochała. Już ja cię będę kochała,
powtarzała całą drogę powrotną.
Gdy wrócili
do domu, rodzice już tam byli i zaczęli poszukiwania. Przebrali
przemoczone dzieci i przytulili je do siebie. Zrozumieli też, że
nie powinni tak małych dzieci zostawiać samych w domu.
Dziewczynka odpowiedziała tylko: ja już będę go kochała…
Na drugi
dzień rodzice zobaczyli niecodzienny widok. Dzieci tak bardzo były
zaabsorbowane wspólną zabawą, że zapomniały nawet o śniadaniu.
Gdy dziewczynka wreszcie zobaczyła mamę, powtórzyła tylko:
–
Mamusiu, ja już go będę kochała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz